
Oczywiście odpowiem – to zależy, co weźmiemy pod uwagę. Fizjologicznie najlepiej jest ćwiczyć w środku dnia – jesteśmy już bardziej rozgrzani niż rano po przebudzeniu, jesteśmy dłuższy czas po posiłku, więc paliwo jest zatankowane, nie jesteśmy jeszcze zmęczeni cały dniem – jednak o tej porze większość z nas jest w środku dnia pracy.
Ćwiczenie rano, przed pracą, ma kilka plusów – przede wszystkim rano nie zdarzają się sprawy pilne, przez które najczęściej zdarza się odpuszczać wieczorne treningi. Według sławnego podziału na skowronki i sowy, część z Was będzie się czuła znacznie lepiej rano. Poranny trening jest też dobrym zastrzykiem energii na cały dzień. Od strony psychologicznej, rano mamy tzw. złotą godzinę. To co robimy, podczas złotej godziny ma znaczący wpływ na nasz nastrój i nastawienie umysłu na cały dzień. Więc, jeśli rozpoczniemy dzień od szlifowania własnego ciała, sprostamy wzywaniom, będziemy czuć się silni na cały dzień.
Ćwiczenie wieczorową porą jest narażone na nasze wewnętrzne narzekanie – że nam się nie chce po całym dniu. Jest to też pora gdzie będą nas kusić niespodziewane wydarzenia, sprawy pilne czy też przyjemności jak zaproszenie do znajomych z którymi dawno się nie widzieliśmy. Pomimo tego, zdecydowanym plusem popołudniowych treningów, będzie pobudzenie naszego układu mięśniowego, oddechowego, naczyniowego. Dawka ćwiczeń pozwoli rozruszać ciało po całym dniu siedzeniu, dotlenić i odżywić każdą komórkę organizmu. Kładąc się spać, nawet jeśli dzień w pracy nie był najlepszy – my po treningu będziemy odczuwać poczucie sukcesu i szczęścia. To najbardziej lubię w wieczornych treningach.